Po długiej podróży, w końcu dolecieliśmy na miejsce. Rojo pomógł mi wysiąść z helikoptera, wziął mnie pod pachę i razem ruszyliśmy przez morze traw w kierunku sporego domu postawionego na wzgórzu. Na ganku siedziała kobieta, która jak tylko nas zauważyła, odłożyła książkę i ruszyła w naszą stronę. Patryk miał strasznie poważną minę, trudno było wyczytać cokolwiek ze zmarszczonych brwi i zaciśniętych ust.
- To pani! - Powiedział pies i czym prędzej pomknął w jej kierunku.
- Maks! Kawał z ciebie psiska! - Mówiła kobieta podczas głaskania, drapania i wszelakiego dopieszczania naszego towarzysza. Wydawała się zapomnieć o naszym istnieniu.
- Ekhm! - odchrząknął zniecierpliwiony najemnik.
- Wiem, wiem. Po prostu dawno go nie widziałam, musiałam się przywitać. - Wstała i rozprasowała rękoma spódnicę. - Witam na mojej wyspie. Jako że sprowadził cię tutaj Patryk, domyślam się że masz kłopoty. W zamian za pomoc oczekuje barwnych historii. Rozumiem że to kiwanie głową to zgoda? Zapraszam do siebie, akurat parzyłam herbatę.
Kobieta była młoda, więc tym dziwniejsze że dostała pod opiekę całą wyspę. Może komuś zawróciła w głowie, w końcu jej kruczoczarne włosy i czarne niczym węgiel oczy robiły wrażenie. Ciało miała zgrabne, a ruchy oszczędne, może była wojskowym? Na gangu minęliśmy kilka drewnianych foteli na biegunach, lecz nie było czasu przyjrzeć im się dokładniej. Siedzieliśmy przy stole jedząc jakąś rybę, lecz trudno było się na niej skupić jak gospodyni nie przestawała mówić. Wypluwała słowa z prędkością karabinu maszynowego, robiąc sobie tylko małe przerwy na kęs czy łyk.
- ... Więc co cię spotkało Flamy?
- Mnie? A tak... trudno powiedzieć.
- Posłuchaj, nie lubię tajemnic. Jak nie powiesz mi, to zrobi to on. - Wskazała widelcem na Rojewskiego, który swoją drogą siedział potulnie jak baranek.
- Mnie w to nie mieszaj, młody będzie chciał, to sam ci powie.
- A już nie pamiętasz że wisisz mi kilka przysług? Może mam ci przypomnieć?
- Nie pamiętam bym był coś ci dłużny...
- Ja pamiętam, - Odezwał się Maks, dosiadając się do stołu. - W zamian za uratowanie pewnego niezwykle czarującego psa, obiecałeś jej przysługę, już nie mówiąc o rzeczach które dla ciebie zdobyła.
- A gdzie to "pies najlepszym przyjacielem człowieka"? Nie powinieneś być czasem po mojej stronie?
- Jestem, uwierz mi, robię to dla ciebie. Swoją drogą, bardzo smaczna rybka.
- A dziękuje. Więc jak, który z was opowie tę zapewne fascynującą rozmowę?
Streściłem wszystko, pomijając tylko kilka bardziej osobistych szczegółów. Podczas opowiadania tej jakże nieprawdopodobnej historii, widziałem utkwione we mnie te czarne spojrzenie. Nie mogłem za nic rozgryźć o czym teraz myśli. Spowiadałem się obcej kobiecie, w zaufaniu że nikomu tego nie powie. Ponadto czułem jak druga kobieta złośliwie wibruje mi w kieszeni.
- To tak w skrócie. Jest z nami jeszcze jedna osoba, którą wypada przedstawić.
- O? Ktoś jeszcze przyleci? - Pytała z ekscytacją pani gospodarz.
- Poznaj Chel. - Wyjąłem telefon na stół. - Chel, to jest pani gospodarz.
- Szalenie miło mi poznać i przepraszam że nie mogę podać ręki, ale no cóż...
- Co?! Ten telefon gada!
- Telefon?! Wypraszam sobie jestem prawie żyjącą, w pełni rozumną istotą! Co prawda chwilowo pozbawioną ciała w wyniku nieprzyjemnej sytuacji. Mogę skorzystać z komputera?
- Tak... oczywiście...
Ekran zaczął migotać po czym pojawiła się na nim dobrze mi znana twarzyczka.
- O! Znam cię. Czytałam twoje publikacje naukowe. Pani Gabriela? Czyli udało się pani, stworzyła pani w pełni sztuczną inteligencję?
- Udało mi się zmapować mózg i przenieść prawie wszystkie wspomnienia.
Kobiety rozgadały się na amen. Potok słów płynął wartko i w sumie nie wiedziałem co powinienem zrobić. Maks zajął się wylizywaniem talerza a Rojo spokojnie spacerował po pomieszczeniu, przyglądając się z wielką uwagą kuchennym szafkom. Próbowałem wstać, ale przeszywający ból w nodze momentalnie odebrał mi dech, runąłem na ziemię. Rana krwawiła obficie, zostałem zaciągnięty przez panią gospodarz na stół w drugim pokoju. Podała mi maskę tlenową i powoli kazała liczyć do dziesięciu.
Obudziłem się na tym samym stole, a po ranie nie było nawet śladu. Żadnego szwu, a nawet zadrapania. Skóra w tym miejscu była jak nienaruszona.
- Skóra syntetyczna. - Powiedziała osoba siedząca w kącie pokoju. - Technologia którą opracowałam dla wojska, obecnie stosuje to w weterynarii. Swoją drogą, nazywam się Oliwia, w tym natłoku zdarzeń i historii zapomniałam się przedstawić.
- Oliwia, ładne imię. Długo tutaj leżałem?
- Trzy godziny. Straciłeś sporo krwi, do tego w ranie były odłamki pocisku, co nieco utrudniło sprawę.
- A gdzie reszta?
- Patryk poszedł na spacer z Maksem, a Chel buszuje gdzieś po moich bazach danych. Więc mamy trochę czasu na rozmowę. - Jej ton wyraźnie się zmienił, spoważniał. - W co się tak naprawdę wplątałeś?
- Jeśli mam być szczery, to nie wiem. Próbowano mnie zabić, a jedyna poszlaka prowadzi do jarocka. Rozumiem że jesteśmy problemem, zaraz się wyniesiemy.
- Nie ma takiej potrzeby. Patrykowi zawsze pomogę, to dobry człowiek, który po prostu zbłądził. Obrał sobie za cel krucjatę, która nigdy się nie skończy. Przylatuje do mnie jak jest w kłopotach, najczęściej tylko po to by go pozszywać.
- Jak to możliwe że tak dobroduszny lekarz poznał płatnego mordercę?
- Nie jestem lekarzem. Jestem doktorem biologii i inżynierem biomechaniki. Wcześniej pracowałam jako doradca ds. modyfikacji wojskowych. Mój tatuś jest generałem, więc łatwo się tam dostałam. Prowadziłam kilka projektów badawczych, między innymi nad substytutem ludzkiej skóry, którą zakleiłam twoją ranę.
- Skoro jesteś wojskową, to jak trafiłaś na wyspę?
- Odeszłam ze służby. Nie chciałam brać udziału w tym samonapędzającym się przemyśle nienawiści. Tatuś porozmawiał z paroma osobami i tak trafiłam na wyspę. Wszystko co na tej wyspie widzisz, wybudowałam sama. W sensie z ludźmi którzy mieszkają na tej wyspie. Dopiero teraz czuję że mogę przysłużyć się światu, mam dużo czasu na badania i nikt mi tutaj nie przeszkadza. Obecnie zajmuję usprawnianiem zwierząt.
- A więc Maks, to twoja sprawka?
- Tak. Patryk któregoś dnia przyleciał z tym czarującym psem na wyspę. Miał urwane wszystkie kończyny, a że wtedy już liznęłam trochę biomechaniki, stworzyłam sztuczne kończyny dla Maksa. Niestety takie mechanizmy były strasznie prymitywne i mocno obciążające mózg, więc trzeba było wszczepić mu stymulanty w płat czołowy i ciemieniowy. Dzięki temu ze zwykłego zwierzaka, stał się istotą podobną do człowieka, z podobnymi zdolnościami poznawczymi. Patryk spędzał z nim dużo czasu prowadząc rozmowy, a raczej monologi które pies doskonale rozumiał. Jako że technologia nie była doskonała, pies szybko zaczął chorować. Patryk zwiedził pół świata by zdobyć części do ratowania tego czworonoga. Nowe części dały więcej możliwości. Podczas zabiegu wymiany stymulantów, wszczepiliśmy mu dodatkowe struny głosowe, zrobione na wzór tych ludzkich. Połączyliśmy je z głośnikiem na szyi, przez co Maks może mówić jak człowiek i dalej szczekać jak pies. Jako że wykazywał wyjątkowe zdolności do nauki, postanowiłam zrobić mu specjalne kończyny, te które widziałeś. Dzięki czemu może funkcjonować jak normalny człowiek, oczywiście z pewnymi wyjątkami.
- To jest wręcz... niezwykłe.
- Wiem. Dzięki niemu dużo dowiedziałam się o zwierzętach, lepiej zrozumiałam ich naturę i stałam się lepszym naukowcem, a Patryk zyskał chyba jedynego, prawdziwego przyjaciela.
- A jak się poznałaś z Rojem?
- Jak? To długa historia. - Widziałem tylko przelotny uśmiech na jej twarzy, szybko zamaskowany zimnym profesjonalizmem. - Może kiedyś ci o tym opowiem...
- To tak w skrócie. Jest z nami jeszcze jedna osoba, którą wypada przedstawić.
- O? Ktoś jeszcze przyleci? - Pytała z ekscytacją pani gospodarz.
- Poznaj Chel. - Wyjąłem telefon na stół. - Chel, to jest pani gospodarz.
- Szalenie miło mi poznać i przepraszam że nie mogę podać ręki, ale no cóż...
- Co?! Ten telefon gada!
- Telefon?! Wypraszam sobie jestem prawie żyjącą, w pełni rozumną istotą! Co prawda chwilowo pozbawioną ciała w wyniku nieprzyjemnej sytuacji. Mogę skorzystać z komputera?
- Tak... oczywiście...
Ekran zaczął migotać po czym pojawiła się na nim dobrze mi znana twarzyczka.
- O! Znam cię. Czytałam twoje publikacje naukowe. Pani Gabriela? Czyli udało się pani, stworzyła pani w pełni sztuczną inteligencję?
- Udało mi się zmapować mózg i przenieść prawie wszystkie wspomnienia.
Kobiety rozgadały się na amen. Potok słów płynął wartko i w sumie nie wiedziałem co powinienem zrobić. Maks zajął się wylizywaniem talerza a Rojo spokojnie spacerował po pomieszczeniu, przyglądając się z wielką uwagą kuchennym szafkom. Próbowałem wstać, ale przeszywający ból w nodze momentalnie odebrał mi dech, runąłem na ziemię. Rana krwawiła obficie, zostałem zaciągnięty przez panią gospodarz na stół w drugim pokoju. Podała mi maskę tlenową i powoli kazała liczyć do dziesięciu.
Obudziłem się na tym samym stole, a po ranie nie było nawet śladu. Żadnego szwu, a nawet zadrapania. Skóra w tym miejscu była jak nienaruszona.
- Skóra syntetyczna. - Powiedziała osoba siedząca w kącie pokoju. - Technologia którą opracowałam dla wojska, obecnie stosuje to w weterynarii. Swoją drogą, nazywam się Oliwia, w tym natłoku zdarzeń i historii zapomniałam się przedstawić.
- Oliwia, ładne imię. Długo tutaj leżałem?
- Trzy godziny. Straciłeś sporo krwi, do tego w ranie były odłamki pocisku, co nieco utrudniło sprawę.
- A gdzie reszta?
- Patryk poszedł na spacer z Maksem, a Chel buszuje gdzieś po moich bazach danych. Więc mamy trochę czasu na rozmowę. - Jej ton wyraźnie się zmienił, spoważniał. - W co się tak naprawdę wplątałeś?
- Jeśli mam być szczery, to nie wiem. Próbowano mnie zabić, a jedyna poszlaka prowadzi do jarocka. Rozumiem że jesteśmy problemem, zaraz się wyniesiemy.
- Nie ma takiej potrzeby. Patrykowi zawsze pomogę, to dobry człowiek, który po prostu zbłądził. Obrał sobie za cel krucjatę, która nigdy się nie skończy. Przylatuje do mnie jak jest w kłopotach, najczęściej tylko po to by go pozszywać.
- Jak to możliwe że tak dobroduszny lekarz poznał płatnego mordercę?
- Nie jestem lekarzem. Jestem doktorem biologii i inżynierem biomechaniki. Wcześniej pracowałam jako doradca ds. modyfikacji wojskowych. Mój tatuś jest generałem, więc łatwo się tam dostałam. Prowadziłam kilka projektów badawczych, między innymi nad substytutem ludzkiej skóry, którą zakleiłam twoją ranę.
- Skoro jesteś wojskową, to jak trafiłaś na wyspę?
- Odeszłam ze służby. Nie chciałam brać udziału w tym samonapędzającym się przemyśle nienawiści. Tatuś porozmawiał z paroma osobami i tak trafiłam na wyspę. Wszystko co na tej wyspie widzisz, wybudowałam sama. W sensie z ludźmi którzy mieszkają na tej wyspie. Dopiero teraz czuję że mogę przysłużyć się światu, mam dużo czasu na badania i nikt mi tutaj nie przeszkadza. Obecnie zajmuję usprawnianiem zwierząt.
- A więc Maks, to twoja sprawka?
- Tak. Patryk któregoś dnia przyleciał z tym czarującym psem na wyspę. Miał urwane wszystkie kończyny, a że wtedy już liznęłam trochę biomechaniki, stworzyłam sztuczne kończyny dla Maksa. Niestety takie mechanizmy były strasznie prymitywne i mocno obciążające mózg, więc trzeba było wszczepić mu stymulanty w płat czołowy i ciemieniowy. Dzięki temu ze zwykłego zwierzaka, stał się istotą podobną do człowieka, z podobnymi zdolnościami poznawczymi. Patryk spędzał z nim dużo czasu prowadząc rozmowy, a raczej monologi które pies doskonale rozumiał. Jako że technologia nie była doskonała, pies szybko zaczął chorować. Patryk zwiedził pół świata by zdobyć części do ratowania tego czworonoga. Nowe części dały więcej możliwości. Podczas zabiegu wymiany stymulantów, wszczepiliśmy mu dodatkowe struny głosowe, zrobione na wzór tych ludzkich. Połączyliśmy je z głośnikiem na szyi, przez co Maks może mówić jak człowiek i dalej szczekać jak pies. Jako że wykazywał wyjątkowe zdolności do nauki, postanowiłam zrobić mu specjalne kończyny, te które widziałeś. Dzięki czemu może funkcjonować jak normalny człowiek, oczywiście z pewnymi wyjątkami.
- To jest wręcz... niezwykłe.
- Wiem. Dzięki niemu dużo dowiedziałam się o zwierzętach, lepiej zrozumiałam ich naturę i stałam się lepszym naukowcem, a Patryk zyskał chyba jedynego, prawdziwego przyjaciela.
- A jak się poznałaś z Rojem?
- Jak? To długa historia. - Widziałem tylko przelotny uśmiech na jej twarzy, szybko zamaskowany zimnym profesjonalizmem. - Może kiedyś ci o tym opowiem...